Wiadomości
wszystkieRecenzja filmowa: Raya i ostatni smok (PLAKAT)
Recenzja również na: mediakrytyk.pl
Nasze poprzednie recenzje alfabetycznie
Plakat i informacje o filmie w mediakrytyk.pl
To Pixar nauczył mnie pokory w stosunku do filmów animowanych. Ich produkcje biją scenariuszowo na głowę wiele filmów fabularnych, a co najważniejsze w równym stopniu angażują młodszych i dorosłych widzów. U Disneya, przy niewątpliwych walorach wizualnych, przebija często naiwność w opowiadanych historiach, zdarzało mi się więc przyglądać przedstawianym fabułom z pewnym pobłażaniem. Rzadko kiedy historia naprawdę miała mnie w garści. Dlatego „Raya i ostatni smok” wzięła mnie z zaskoczenia.
Starożytne królestwo Kumandra rozpadło się na rywalizujące ze sobą społeczności, bo jego mieszkańcy nie potrafili ze sobą współpracować, ani poskromić zazdrości i zachłanności. Do tego bezwzględny wróg spustoszył krajobraz, a wielu ludzi zamienił w kamień. Główna bohaterka Raya ma nadzieję, że z pomącą ostatniego, zaginionego smoka można przywrócić dawną świetność i uratować poległych, w tym jej ojca. Wyrusza więc na wyprawę.
Brzmi to bardzo baśniowo i takie właśnie jest i chociaż lubię elementy magiczne i fantastyczne w filmach, nigdy bym nie przypuszczała, że tak pochłonie mnie historia, w której głównym źródłem humoru jest gadająca smoczyca. To zasługa bardzo starannego scenariusza i idealnie rozłożonych akcentów. Śmiejemy się, denerwujemy i wzruszamy zgodne z zamierzeniami twórców. Składniki są dokładnie odmierzone, niczego nie ma za dużo. Podoba mi się, że każda z postaci, także drugoplanowych, jest integralną częścią fabuły, a nie służy jedynie za efekt komediowy. Mimo, że ekran skrzy się od magicznych możliwości, nie ma pójścia na łatwiznę. Bohaterowie muszą się mocno natrudzić, a w trakcie swojej podróży przechodzą prawdziwą przemianę. Efektownie, ale nie efekciarsko.
Bardzo urzekła mnie dojrzałość w podejściu do pewnych kwestii i jednocześnie opakowanie jej w atrakcyjne, rozrywkowe kino. Bo wygląda to po prostu pięknie, chociaż nie cukierkowato. Krew, pot i łzy też widać. I chociaż zmierzamy jak zawsze do szczęśliwego zakończenia, po drodze nie zabraknie napięcia. Takiego Disneya kupuję i takiego Disneya polecam.
(Ala Cieślewicz)
Reż. Don Hall, Carlos Lopez Estrada
Ocena: 8/10